Wszystko jest okay, tylko nie daj się zabić #2
- agathacuper
- 8 kwi 2017
- 3 minut(y) czytania
Trzecia część urodzin - Toruń

Wszystko zaczęło się najzwyczajniej na świecie. Po afterze w Alladynie poszłyśmy spać o 2, trzeba było wstać o 6 i się ogarnąć, bo o 8 pociąg. Wszystko idealnie zgrało się w czasie, także punktualnie byłyśmy na peronie. Wsiadłyśmy do pociągu, który bezpośrednio zawiózł nas do Torunia. Punkt 12:22 - dotarły :) Ahoj przygodo!
Wszystko poszło gładko, z PKP wcale nie było daleko do centrum, spacerkiem przez most - 15 minut i jesteśmy.

Zwiedzanie było przeplatane z jedzeniem, bo w wycieczkach najpiękniejsze jest to, że nadmierne jedzenie jest usprawiedliwione <3
Zatem:
na pierwszy ogień gofffferki

następnie:

Potem paliłyśmy kalorie :P



Ta laska stała tam chyba z 8 godzin...to się nazywa produktywność!
I skoro już byłyśmy w Toruniu, to musiałam zabrać Klaudię do Żywego Muzeum Piernika, bo to w końcu słodka wizytówka Torunia.
Samemu można wypiekać pierniki, a wstęp za jedyne 10 zł :)


Trochę niewyraźne te zdjęcia, ale to w sumie oddaje cały klimat tych wakacji.

Ja miałam pracę fizyczną, a Klaudie zmusili, żeby odmówiła 10 zdrowasiek, bo tyle czasu pierniki musiały się piec. Ale nie znała do końca tekstu, więc kazali jej po prostu klęczeć.
No ładnie to wszystko wyszło, ale od tej roboty znowu nam się jeść zachciało. Więc poszłyśmy na pierogi.

Nie zdążyłyśmy im zrobić zdjęcia, ale wyglądały dokładnie tak XD:

Jako że pogoda zaczęła się psuć, a ostatnia na naszej liście do zwiedzania była Pijalnia, to poszłyśmy tam już o 17 i akurat trafiłyśmy na studencki poniedziałek <3

Tam poznałyśmy super barmana, w końcu ktoś, kto umie lać piwo :) Pozdrowienia dla Kamila! On niestety kończył swoją zmianę i zostałyśmy potem same, ale nie na długo. Zaczęłyśmy gadać z dwoma ziomami - Maćkiem i Mateuszem, którzy zabrali nas na wycieczkę rowerową po Toruniu w poszukiwaniu Lidla, bo była podobno jakaś tam promocja. Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale zaraz potem, mimo że za 2 godziny miałyśmy pociąg do Bydgoszczy, znalazłyśmy się u nich w akademiku.
Odbyłyśmy wyprawę po złote runo do ogromnie kulturalnych trafikantów. Przywitałyśmy się, mówiąc: "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!". Panowie, mimo że mogłyśmy okazać się intrygantkami, celadonami czy nawet Faryzeuszami, uraczyli nas laską tytoniu i odrobiną trunku. Po udanej konsumpcji, zostało nam niemało czasu, bo aż 20 minut do pociągu! Czmychnęłyśmy donikąd i oddałyśmy się bez reszty tak długo wyczekiwanej eudajmonii.
A tak pozwolę sobie przetłumaczyć. To byłyśmy w akademiku, nagle skapnęłam się, że mamy tylko 20 minut a w sumie nie wiemy, gdzie jest PKP. Więc szybko wybiegłyśmy i chłopaki próbowali nam wezwać taksę, ale nie było czasu na pierdoły, zatem złapałyśmy stopa, miła parka podwiozła nas na dworzec i byłyśmy nawet 5 minut przed czasem, aleeee to nam nic nie pomogło, bo wsiadłyśmy do pociągu, usypiałyśmy w sumie, a nagle konduktorka informuje nas,że wcale nie jedziemy do Bydgoszczy, ale że to pociąg do Grudziądza. Gdzie jest w ogóle Grudziądz?! I w tym momencie tylko jedna piosenka chodziła mi po głowie: "Wsiąść do pociągu, byleee jakiego. Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet (...)".
Musiałyśmy jak najszybciej wysiąść. Ale kolejny przystanek to było jakieś zadupie! Leśna droga, jeden dom na krzyż, zero samochodów. Co teraz? Szłyśmy przed siebie z głową pełną marzeń i udało nam się złapać kolejnego stopa. Bardzo miły chłopak podwiózł nas z powrotem do Torunia i stamtąd musiałyśmy dotrzeć jakoś do tej Bydgoszczy, bo o 2 miałyśmy Polskiego Busa, a było już po północy.
Szłyśmy po tym Toruniu już takie zmęczone, ale nie poddawałyśmy się, stwierdziłyśmy, że skoro tak nam dobrze idzie te łapanie stopa, to teraz też się uda!
No ale nie udało się tym razem.
Za to złapałyśmy taksówkę, która dowiozła nas do celu za jedyne 150 złotych. Potem już tylko Polski Bus i w domu byłyśmy o 8:30 bodajże. W drodze powrotnej jak nie spałyśmy, to liczyłyśmy, ile razy mogłyśmy zginać. To powinno być nasze nowe hobby.
To była inspirująca noc pełna... inspiracji.

Comments