top of page

ZMIANY SĄ POTRZEBNE

  • agathacuper
  • 8 maj 2017
  • 3 minut(y) czytania

Mówi się, że jedyną stałą rzeczą w naszym życiu są zmiany. Racja. A Każda zmiana, absolutnie każda, nawet ta najbardziej upragniona jest wyjściem ze strefy komfortu. Kiedy się to robi, pojawia się strach, niepokój, bo przecież nie wiadomo, jak to będzie. Ze mną jest trochę inaczej. Ja kocham zmiany, zwłaszcza te, które wywracają całe moje życie do góry nogami. A mimo mojego wieku miałam już takich zmian dość sporo. Ale tym razem jest jakoś inaczej.

Wczoraj spakowałam manatki, ogarnęłam pokój, wszystko wpakowałam do samochodu i wróciłam do domu. Aha no i przed tym zwolniłam się z pracy. I nawet się cieszyłam, że w końcu odpocznę, że nie będę miała już obowiązków, że spędzę trochę czasu z rodziną. Po całym roku ciężkiej pracy należy mi się, hellloł! Jednak... cały dzień byłam jakaś taka przygnębiona. Zatem czas na retrospekcję, wróćmy do dnia poprzedniego.

Sobota - wstałam o 11, a właściwie to Klaudia mnie obudziła, że trzeba z Milką wyjść na spacer. Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku kontemplując całe życie, ogarnęłam się i poszłam po psa. Następnie przyszłam z nią po Pycusia i w trójkę poszliśmy na spacer na wyspę. Tam - lody na lodowej wyspie (kinder niespodzianka i masło orzechowe <3), zabawy z psem, śmieszki, heheszki, potem zakupy i wspólny obiad - burgery. Tym razem przeszliśmy sami siebie. Naprawdę.

Jeszcze szybko przepis tylko podam:

Mięso mielone - najlepiej wieprzowe, dobrze przyprawiamy, dodajemy jedno jajko i 3 łyżki otrębów. Następnie formułujemy placki i wrzucamy na ogień, niech sobie tam dochodzą.

Mięso jest ważne w burgerach, aleeee moim zdaniem sos jest ważniejszy!

Dziś - sos pesto (potrzebujesz około 100 ml jogurtu naturalnego, 5 łyżeczek zielonego pesto, oregano i pieprzu - wszystko mieszasz i tyle <3).

Do środka burgera dodałam: pomidora, ogórka, smażonej cebulki, mozzarelli, sałaty i chybaaa tyle.

No to pojedzone! Z nikim się nie podzieliliśmy!!!

Następnie cały wieczór przy piwku z naszym ulubionym serialem Przyjaciele. I akurat oglądaliśmy ostatni odcinek dziesiątego sezonu, kiedy to Monika i Chandler wyprowadzają się ze starego mieszkania i mają już dzieci! Kiedy to Ross w końcu się zdecydował i powiedział Rachel o swoich uczuciach i ta głupia porzuciła marzenia - PARYŻ! Żeby zostać z nim. W tym odcinku wszystko się zmieniło... i serial się skończył.

Wtedy zrobiło mi się smutno. Pewnie właśnie ze względu na to, że mój ulubiony serial się skończył! Nie no, żartowałam, to zawsze mogę zacząć znowu od początku. Smutek powstał ze względu na to, że u mnie też się coś zmienia i wiem, że już nie będzie tak samo, a wspomnienia takie piękne, zwłaszcza z ostatnich kilku tygodni.

Chęć zmiany także spowodowała, że postanowiłam przedwcześnie wyjechać na jakiś czas, bo czuję jakbym myślami była w innym świecie, a życie jakby płynęło poza mną. A czasem trzeba sobie wszystko uporządkować. Trzeba się zdecydować, czego się trzymać. Trzeba się dowiedzieć, co jeszcze trwa, a co już przeminęło. I czasem ustalić, czego nigdy nie było. I większość rzeczy trzeba jednak sobie odpuścić.

Wiem, że prawdopodobnie u mnie wiele się nie zmieni, przecież niedługo wrócę! Może nie do tego mieszkania, ale do tych ludzi na pewno. Ale tak czy inaczej zauważyłam coś ciekawego. Nigdy wcześniej (chyba) nie wytrzymałam nigdzie dłużej niż pół roku. Teraz mija już prawie rok, a ja nie mam dosyć tego Wrocławia. Ale to tylko dzięki tym ludziom, których tam spotkałam <3 Bo nieważne gdzie, ważne z kim.

Także wracam niedługo. Czekajcie :*


 
 
 

Comments


© 2023 by Salt & Pepper. Proudly created with Wix.com

bottom of page