top of page

Seks w wielkim mieście #RZYM

  • agathacuper
  • 31 sie 2017
  • 3 minut(y) czytania

„ – Nie wiesz, że tajemnica zrozumienia miasta i jego mieszkańców tkwi w poznaniu… tego, co jest słowem ulicy? (…)Gdyby się potrafiło czytać myśli ludzi, którzy mijają nas na ulicy w dowolnym mieście, odkryłoby się, że większość ma w głowie tę samą myśl. I to właśnie ona jest słowem miasta. Jeśli twoje osobiste słowo nie pokrywa się ze słowem tego miasta to rzeczywiście nie należysz do niego. - Jakie jest słowo Rzymu? – spytałam. - SEKS."

(Elisabeth Gilbert „Jedz, módl się, kochaj”)

No i co? Tak mówili, że Rzym to najbardziej romantyczne miejsce na ziemi, że poczujemy ducha tego miasta i będziemy go chłonąć. No ja tam nie wiem, chyba nic nie poczułam. Może dlatego że to bullshit, a może dlatego że nie należę do tych romantycznych i te wszystkie testy "Zrobię Ci najlepszy makaron w życiu", "Oprowadzę Cię po najbardziej romantycznych uliczkach Rzymu" na mnie nie działały. Na Klaudie też nie, bo ten cały romantyzm sprowadza się do jednego. A potem to wszystko się kończy. Cała historia. Aczkolwiek podziwiam wytrwałość niektórych. Ci Włosi to się nigdy nie poddają. Raz olejesz, przyjdą drugi raz. Drugi raz olejesz, ale już dosadnie, to przyjdą trzeci raz i to już z kwiatami. Starają się skubani, wyznaczają sobie cele i dążą do tego! Szanuję.

No niestety tym razem się im z nami nie udało, ale to nie zmienia faktu, że było super! Już wam mówię, o co kaman.

Przyjechałyśmy wcześnie rano z Wenecji do Rzymu, poszłyśmy na kawę, zjadłyśmy śniadanie. A potem musiałyśmy czekać na naszego hosta do 16, więc się włóczyłyśmy, egzystowałyśmy i w sumie nudziłyśmy. Nawet nie było szansy na zwiedzanie z tymi plecakami. Szukałyśmy parku, żeby się przespać i też się nie udało. Więc pojechałyśmy już pod jego dom i tam sobie czekałyśmy w cieniu. Przyjechał, wykąpałyśmy się, zjadłyśmy, on nam zrobił spritza. No i git! Ruszamy w miasto. Przyjechał jego kumpel - Mateo i okazało się, że jest przewodnikiem, więc miałyśmy wycieczkę po Rzymie za free.

Potem kolacja przy samym Koloseum, limoncello na Campo di Fiori i wróciliśmy do domu na midnight pasta (czyli makaron o północy). Nasz host był rysownikiem i dziennikarzem. Napisał książkę "Italian style"-polecam. Jest ona o typowych Włochach i ich tradycjach, ale obrazkowa, więc całkiem oryginalnie i nie trzeba czytać ^^ Więc zrobił nam ten makaron i na noc się objedliśmy. No bo czemu nie?!

Następnego dnia postawiłyśmy jednak na odkrywanie kulinarnej strony tego miasta, więc od razu mówię. Jesteś w Rzymie - musisz spróbować spaghetti carbonara.

Wegetariańska wersja to Cacio e pepe ;)

Potem poszłyśmy na lody i obłędna lodziarnia to Venchi <3

Ściana płynącej czekolady za barem to było coś :D

Albo Del Teatro oferowało lody np. lawenda z białą brzoskwinią. Pychotaaaa!

Po tym całym dniu obżerania się i "zwiedzania" wróciłyśmy do naszego hosta i okazało się, że niedługo jedziemy na jakąś imprezę na zamku dla dziennikarzy. Ja że miałam starą wizytówkę z gazety, to też dostałam jakąś wejściówkę. Ale mniejsza. Jedziemy na zamek, okazało się, że to zamknięta impreza Lamborghini i wszyscy byli elegancko ubrani, szpile, sukienki, te sprawy. No ja poszłam w sandałach :D Ogólnie był otwarty bar (dla nas), mnóstwo jedzenia i później zwiedzanie zamku za free. Okazało się, że potem jest impreza na plaży (dla surferów), bo ten zamek był położony nad morzem. Oczywiście też poszłyśmy.

Mówili mi, że te pieniądze, które mam na całe wakacje wystarczą tylko na Rzym, bo jest drogi. No nie wiem, ja tam nie wydałam ani grosza. A nie, przepraszam... Z 10 euro mi na lody poszło.


 
 
 

Komentarze


© 2023 by Salt & Pepper. Proudly created with Wix.com

bottom of page